Kto z nas nie poczuł na własnej skórze absurdów PKP? Zobacz, jak sytuacje, które codziennie zdarzają się w polskich pociągach, zyskują nowy wymiar, gdy są opowiedziane z czarnym poczuciem humoru. Daj się porwać narracji pełnej czarnej ironii.
Dziennik Ambiwertyczki zbiór krótkich opowiadań, które można sobie zaaplikować od razu albo dawkować pojedynczo dla poprawy humoru. Świetnie sprawdzą się także jako oddech od cięższej literatury albo „tabletka przeciwbólowa” po zakończeniu ukochanej serii.
Książka w zabawny sposób przedstawia perspektywę ambiwertyczki (osoby, która łączy cechy introwertyczne i ekstrawertyczne). Są to osoby pełne skrajności, którym czasami trudno jest „dojść ze sobą do ładu”, dlatego nawet proste, codzienne sytuacje w ich głowie urastają do rangi sporych wyzwań. Gdy dodamy do tego sarkastyczny filtr i tonę autoironii, powstaje Dziennik Ambiwertyczki, w których bohaterka śmieje się nie tylko z absurdów kolei, ale przede wszystkim z samej siebie.
Zamiast tradycyjnej walki dobra ze złem dostaniesz trudne dylematy etyczne, głębokie wątki psychologiczne i socjologiczne, skomplikowane relacje i nieoczywiste wybory, które kształtują losy bohaterów. W tym świecie nikt nie jest bez winy, żaden wybór nie jest prosty, a każdy krok może być ostatnim.
Kieszonkowy wymiar (około 17 x 12 x 1 cm) idealnie sprawdzi się w podróży.
Sprawdź opinie o książce: → LUBIMYCZYTAĆ.PL
.
Opis z okładki:
Świat nie dzieli się na introwertyków i ekstrawertyków. Niektórzy zostali obdarzeni mocnymi cechami zarówno jednego, jak i drugiego bieguna temperamentu. I choć można wyciągnąć z takiego zestawienia całkiem bajerancką osobowość, to w codziennych sytuacjach taki ambiwertyk nie zawsze potrafi dojść do ładu sam ze sobą. Czasem to trudne, czasem irytujące, ale ja lubię przyjmować takie wydarzenia z humorem, czego wynikiem jest „Dziennik ambiwertyczki”.
Kocham PKP. Niestety jest to miłość toksyczna. Nie wiem, dlaczego tak często padam ofiarą przygód w tym środku transportu. Nasze polskie koleje chyba takie po prostu są, że trudno w nich o spokój. A może kiedyś ugryzł mnie radioaktywny konduktor. Ewentualnie jest to klątwa pasażera, który umarł w oczekiwaniu na pierwszy nieopóźniony pociąg. Jeśli prawdą jest to ostatnie, trochę liczę, że ta książka będzie nie tylko moim katharsis, ale również odczyniającym zaklęciem. Dlatego to właśnie przygody związane z podróżami wzięłam na warsztat przy pierwszym tomie „Dziennika ambiwertyczki”.